David Lynch – amerykański reżyser, producent, aktor,
scenarzysta, twórca muzyki. Istny człowiek orkiestra, geniusz obrazów z
pogranicza snu i jawy. Jedna z ciekawszych postaci kina i telewizji,
którą warto przedstawić. Poniżej znajdziecie pięć recenzji, które
przybliżą wam piątkę jego obrazów, które wypadałoby zobaczyć.
Zachowując chronologię powstawania, należałoby zobaczyć pierwszy film
Lyncha, który zyskał ogromne uznanie oraz został uhonorowany Cezarem za
najlepszy film zagraniczny. Oczywiście swoją wielkość Lynch
zaprezentował już 3 lata wcześniej reżyserując Eraserhead / Głowa do
Wycierania, jednak moja lista rozpocznie się od mocno wzruszającego
Człowieka Słonia. Film ten oparty jest na prawdziwej historii Johna
Merricka. Merrick, który cierpi na nietypową chorobę (jego ciało jest w
dużym stopniu zdeformowane) jest atrakcją w cyrku jako „człowiek słoń”.
Doktor Frederick Treves (Anthony Hoopkins) postanawia pomóc Merrick’owi.
Akcja rozgrywa się końcówce XIX wieku i tu już pojawia się pierwszy
duży plus za zobrazowanie tła wiktoriańskiej Anglii oraz rewolucji
przemysłowej, która nabierała tempa. Dodatkowego klimatu dodaje fakt, że
film jest od początku do końca czarno-biały. Charakteryzacja Johna
Hurta, który wcieli się w rolę człowieka słonia również robi wrażenie.
Dlaczego ten film warto zobaczyć? Jest to bardzo smutny a zarazem
ciekawy obraz ukazujący problem inności, zrozumienia, akceptacji. Film
świetnie ukazuje jak John Merrick pragnie żyć szczęśliwie i „normalnie”.
Sceny z jego udziałem to istne wyciskacze łez. David Lynch przez
pierwsze półgodziny świetnie tworzy napięcie i nastrój oczekiwania na
„człowieka słonia”, dalsza część jest już ukazaniem Johna Merricka w
pełnym jego wymiarze. Poza scenami snów i pierwszą sceną filmu ukazująca
kobietę przewróconą przez słonia brakuje tu typowego surrealizmu a la
David Lynch, co sprawia, że film ten jest przyjazny każdemu widzowi i
idealnie nada się na seans dla całej rodziny.
Na początek troszkę o fabule. Jeffrey Beaumont (Kyle MacLachlan)
znajduję kawałek odciętego ucha. Po zaniesieniu znaleziska na miejscowy
komisariat postanawia wraz z nową poznaną koleżanką Sandy Williams
(Laura Dern) rozwiązać tajemniczą zagadkę, która kryje się za odciętym
uchem. Doprowadza go to do poznania Dorothy Vallens (Isabella
Rossellini) i szalonego zwyrodnialca Franka i jego kumpli. Film
klasyczny, świetnie pokazujący pewne relacje międzyludzkie oraz
cielesność a jednocześnie opowiadający ciekawą historię pełną intryg i
tajemnic. Tajemnica to słowo klucz w działalności Davida Lyncha. Bez
pewnej dozy niewiedzy na pewne tematy filmy tego reżysera mogłyby
stracić na wartości. Po drugie symbolika. Jej też nie zabraknie w Blue
Velvet, nie jest może tak wyeksponowana w tym filmie jak w jego
późniejszych dziełach, ale pojawia się. Na pochwałę zasługuje świetna
kreacja Kyle’a MacLAchalana, który świetnie pokazał fascynację
śpiewaczką Dorothy Vallens a także muzyka Angelo Badalamentiego, którego
współpraca z Panem Lynchem była mocno owocna także w późniejszych
dziełach reżysera. Z całą pewnością film z 1986 roku jest pozycją
obowiązkową.
Serial Miasteczko Twin Peaks, którego twórcami byli David Lynch i Mark
Frost był kamieniem milowym w dziedzinie serialu. Jego charakterystyczna
budowa, sposób toczenia się akcji, trudność w odbiorze
spowodował, że nie był to serial masowy a wręcz elitarny. Z każdym
następnym odcinkiem wyodrębniała się grupa społeczna, dla której ten
serial był arcydziełem. Poza tym Lynch był jednym z pierwszych reżyserów
kina, który swoją twórczość przeniósł na odbiorniki telewizyjne. Jego
śladami poszli między innymi Martin Scorsese, Ridley Scott czy też
Steven Spielberg. Przejdźmy jednak do samego filmu. David Lynch po
zakończeniu dwu-sezonowego serialu Twin Pekas postanowił dać widzom „coś
jeszcze”. Dlatego powstał Twin Peaks: Fire Walk With Me, który jest
prequelem serialu. Pokazuje on wydarzenia, które zaistniały przed samym
serialem. Zobaczymy między innymi śledztwo w sprawie morderstwa Teresy
Banks jak i ostatnie dni życia Laury Palmer. Dla fanów serialu film ten
powinien być łakomym kąskiem, obsadę stanowią praktycznie ci sami
aktorzy, których znamy z Miasteczka Twin Peaks. Jednak Ci, którzy nie
oglądali serialu także będą zadowoleni, gdyż obraz ten stanowi esencję
twórczości Lyncha, pełną zagadek, sekretów, niedopowiedzeń i domyśleń.
Mimo, że pojawiały się głosy, że Lynch za dużo dopowiedział do serialu
to warto zobaczyć ten film ze względu na przytłaczającą atmosferę małego
miasteczka Twin Peaks a także nerwowość scen z udziałem Laury Palmer i
jej ojca.
To kolejny film Lyncha, gdzie zostałem zrobiony w bambuko. Od początku
układałem sobie wszystko spokojnie w głowie, każdą scenę, każde
wydarzenie. Wszystko próbowałem ułożyć w logiczną całość, jednak nic z
tego. Końcówka filmu znowu zawirowała moim mózgiem a Pan Lynch po raz
kolejny pokazał mi figę z makiem. Film przedstawia Freda Madisona (Bill
Pullman), muzyka jazzowego, który podejrzewa swoją żonę Alice (Patricia
Arquette) o to, że go zdradza. Małżeństwo dostaje dziwne kasety video z
nagraniami z ich domu. Po pewnym czasie na jednej z nich ukazane będzie
morderstwo Alice a Fred trafi do więzienia i zostanie skazany na karę
śmierci. Jednak jak się później okaże to nie muzyk siedzi w celi tylko
ktoś zupełnie inny… Od tego momentu zaczyna się dziać akcja pełna
tajemnic. Po raz kolejny zobaczymy sceny z pogranicza rzeczywistości a
fantazji głównego bohatera. Czasami mi się wydaje, że David Lynch pisze
te scenariusze zaraz po przebudzeniu o 4 rano. Niedopowiedzenia w fabule
mogą być minusem, jednak Lynch ukrył w tym filmie wiele wskazówek,
które pozwalają ułożyć całość w logiczną kupę. Gdy już to każdy z nas
zrobi spokojnie po seansie to wie, że film był genialny. Po raz kolejny
udało się wytworzyć rewelacyjny klimat duszności i mroku dopełniony
fragmentami piosenek Rammsteina. Chciałbym kiedyś pójść na piwo z
Lynchem i pogadać o tym filmie.
Mullholand Drive to pierwszy film Davida Lyncha jaki obejrzałem. Jeszcze
przed seansem nie wiedziałem czego się dokładnie spodziewać. Wiedziałem
tylko jedno, że film ten jest wybitny. Niektórzy w swoich opiniach
dzielili swoje życie na trzy etapy: przed Mullholand Dr, Mullholand Dr i
post-Mullholand Dr. Zachęcony takimi zdaniami, zobaczyłem ten ponad
dwu-godzinny obraz. Po obejrzeniu tego filmu mój mózg był jak wypluta
guma do żucia. Nic do końca nie było takie jak na początku. Mimo, że
film ten uznawany jest za jeden z tych, który najłatwiej idzie zrozumieć
i logicznie poukładać to i tak wymaga od nas wysiłku intelektualnego.
Akcja rozpoczyna się od wypadku samochodowego, przeżywa tylko kobieta –
Rita (Laura Harring), która traci pamięć. Rita poznaje przypadkowo Betty
(Naomi Watts), która niedawno przyjechała do Los Angeles by stać się
„wspaniała aktorką”. Betty postanawia pomóc Ricie. Szczerze
powiedziawszy nie widziałem nigdy tak zakręconego filmu. Ogromną zaletą
Mullholand Dr jest to, że Lynch wymieszał w nim wiele gatunków. Mamy
sceny typowo komediowe (historia reżysera Adama Keshera, scena z płatnym
zabójcą) jak i wyrwane z najstraszniejszych horrorów (dziwna postać za
restauracją). Reżyser tego obrazu stworzył świetny klimat narkotycznego
Los Angeles. Sceny w teatrze czy też spotkanie reżysera z kowbojemna
nowo definiują stwierdzenie „geniusz kina”. Dopełnieniem tego
arcydzieła jest klimatyczna muzyka stworzona przez Angelo
Badalamentiego. Ten film trzeba zobaczyć.
„Ludzie, którzy czytają coś ukrywają. Ukrywają, kim naprawdę są. Ludzie, którzy coś ukrywają, nie zawsze lubią to, kim są."
Tamte dni, tamte noce (2017
0 komentarze