Kino też jest kobietą

marca 08, 2018


O swoich ulubionych filmach o kobietach i zrobionych przez kobiety, w nowym felietonie pisze Marta Łozowska.

Skoro mamy dziś święto kobiet, to nie może u nas zabraknąć słów kilku o obrazach o płci pięknej. Warto poświecić im chwilę albo nawet cały wieczór. Bo mówią dużo o roli kobiety, ale też inspirują. A my w końcu nie puch marny


Miłośnikom kina artystycznego polecam dwa tytuły: „Frida” (2002) i „Nie żałuję niczego” (2007) - jeden o znanej malarce, drugi o równie legendarnej kobiecie, ale w innej dziedzinie - francuskiej piosenkarce Edith Piaf. Co łączy te tytuły? Po pierwsze - oba to filmy biograficzne, prezentujące burzliwe życie bohaterek, a po drugie -  doskonale zagrane role: w rolę barwnej artystki Fridy Kahlo wcieliła się Salma Hayek, a Wróbelka (bo tak nazywano pieśniarkę) na srebrnym ekranie pokazała Marion Cotillard.

Co warto podkreślić: obie aktorki słyną ze swej urody, a tu dały się nieco oszpecić do roli. Ale zdecydowanie: opłacało się! Dostaliśmy bowiem opowieść o kobietach silnych w swoich słabościach.
Mamy też rodzime aktorki, które ostatnimi czasy wcieliły się w postaci znanych i ważnych Polek. „Maria Skłodowska-Curie” (2016), to obraz stworzony przez reżyserkę (a zatem, podkreślmy to: płeć piękną) Marie Noelle. Rolę noblistki powierzyła ona Karolinie Gruszce. A ona pokazała nam pełną pasji kobietę w naukowcu - która nie ma zamiaru rezygnować ani z badań na rzecz miłości i macierzyństwa, ani na odwrót. Gruszka zrobiła to o tyle ciekawie, że wcale nie wykorzystała swojej niewątpliwej urody. Przez cały film widzimy ją praktycznie bez makijażu i nie dodającym jej seksapilu fartuchu. A mimo tego, przez blisko dwugodzinny seans, nic nie traci ze swojej kobiecości! Nie mogę się powstrzymać, żeby w tym miejscu nie zawołać: „Kopernik też była kobietą”, że zacytuję klasyka z kultowej już „Seksmisji” – filmie o kobietach zresztą, z lekkim przymrużeniem oka ;)
„Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” (2017) - to natomiast film o naszej narodowej edukatorce seksualnej, w którą wcieliła się Magdalena Boczarska. Trzeba przyznać, że znalazła ona swój sposób na pokazanie tej barwnej postaci -  na czasy cenzury, mocno wywrotowej. Bardzo się jej zresztą ta kreacja przydała – bo Boczarska nie miała na swoim koncie do tej pory pierwszoplanowej roli, dzięki której stałaby się rozpoznawalna. Dodatkowym atutem tego filmu jest to, że zrealizowała go kobieta: znana z estrady, śpiewająca reżyserka: Maria Sadowska.

Kto śledzi jej karierę, ten wie, że ma ona na swoim koncie także film, pod nomen omen tytułem: „Dzień kobiet” (2012). To gorzka opowieść o tym, że w dzisiejszym brudnym świecie trudno o kobiecą solidarność. Bohaterką tej produkcji Sadowska uczyniła zwykłą kobietę, pracownicę sieci handlowej "Motylek", brawurowo zagraną przez Katarzynę Kwiatkowską. Tą rolą aktorka udowodniła zresztą, że doskonale radzi sobie w poważniejszym,  nie tylko komediowym repertuarze (znana jest m.in. z parodii kabaretowych).
Słów kilka postanowiłam także poświecić filmowi „Jackie” (2016), w którym tytułową postać zagrała Natalie Portman. Obraz ten pojawił się w ciekawym historycznie momencie, gdy do wyborów o najwyższe stanowisko w USA ubiegała się, piastująca wcześniej rolę żony prezydenta  - Hillary Clinton, a media śledziły też każdy krok ustępującej pierwszej damy - Michelle Obamy. A to właśnie Jacqueline przetarła dla nich szlaki. Mnie jednak nieco ten film rozczarował - a dokładniej Portman, wcielająca się w postać Jackie Kennedy. Uparła się ona na pewną manierę mówienia przez zęby, seplenienia, co zamiast stać się znakiem rozpoznawczym jej kruchej, ale i odważnej bohaterki, denerwowało.

Ten chybiony środek artystyczny, szczegół zdawało by się, odebrał aktorce, znanej przecież z „Leona zawodowca” czy „Czarnego łabędzia”, szansę na kolejną niezapomnianą rolę. A tak jest tylko dobra.
Za to znakomite są trzy afroamerykańskie aktorki, które ogadać możemy w filmie „Ukryte działania” (2016) i choć tłem jest rasowa dyskryminacja, to wcale nie na tym koncentruje się ten film. Ukazuje bowiem jaki był wkład Katherine, Dorothy i Mary, pracujących dla NASA, w pierwszy na świecie lot człowieka w kosmos. Dziś kobiety programistki czy piastujące stanowisko inżyniera nie są już czymś nadzwyczajnym, ale przecież nie zawsze tak było. Smaku temu obrazowi dodaje fakt, że oparty jest na prawdziwych biografiach. Warto zauważyć, że nie jest to firm rozliczeniowy, ukazuje natomiast siłę determinacji i ciężkiej pracy. Dodajmy, że oglądanie pionierek w swoich dziedzinach zawsze jest bardzo inspirujące.

A i aktorstwo na najwyższym poziomie – grająca tutaj Octavia Spencer już wcześniej pokazała na co ją stać, jest bowiem laureatka Oskara za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą (za film „Służące” (2011), który zresztą także warto zobaczyć) .
A jeśli chcecie natomiast obejrzeć filmy wyreżyserowane przez kobiety, to polecam dwa świeżutkie oskarowe tytuły. Pierwszy, kobiet co prawda bezpośrednio nie dotyczy, ale porusza kobiecą wrażliwością autorki - „Twój Vincent” (2017) z nominacją w kategorii: animacja. Statuetki może i nie dostał, ale daje się zapamiętać, dzięki precyzyjności wykonania i malowniczości obrazu. Na pomysł zrobienia tego artystycznego kryminału wpadła polska reżyser Dorota Kobiela, która wspólnie z Hugh Welchmanem, stworzyła dzieło na swój sposób nowatorskie, o co we współczesnej kinomatografii wcale nie tak łatwo. Takim perełkom zdecydowanie warto się przyglądać.
„Lady Bird” (2017) to film, który z kolei rekomenduję na końcu. Warto go przywołać przede wszystkim ze względu na tematykę – poznajemy bowiem losy młodziutkiej Christine, która dzięki swojej ambicji, chce się wyrwać w szeroki świat z niezbyt zamożnego domu. (Przyznam, że odtwórczyni głównej roli Saoirse Ronan, przypomina mi w tym wcieleniu młodą Kate Winslet z jej titanicowego okresu).  Reżyserka Greta Gerwig uczyniła z tej opowieści, klasyczną historię o dojrzewaniu.

Dlaczego o tym filmie wspominam? Bo on, co prawda, także Oskara nie dostał, ale jako jedyny wśród pretendentów, został stworzony przez kobietę. To dzieje się w Hollywood nieczęsto, że w gronie filmów nominowanych przez Akademię Filmową w kategorii: najlepszy film, pojawia się obraz wyreżyserowany przez przedstawicielkę płci pięknej. O czym to świadczy? Po pierwsze o tym, że kino to dziedzina mocno zdominowana przez mężczyzn. Przykro, że o roli kobiety aktualnie najwięcej mówią takie akcje jak #MeToo. A powinny filmy. I tym bardziej warto czekać na kolejne produkcje stworzone przez kobiety. Ja z całą pewnością  będę się im uważnie przyglądać i wsłuchiwać, czego wszystkim Wam (bo nie tylko paniom z okazji ich święta) życzę!
autorka: Marta Łozowska

You Might Also Like

0 komentarze

Flickr Images