Wyspa psów (2018) - Na wyspach Bergamutach

maja 02, 2018


Proekologiczny, antysystemowy, apolityczny, antyreżimowy, a przy tym ...uroczy. Taki jest najnowszy film Wesa Andersona. I zamknął to wszystko w... animacji!

Marta Szczepańska zachęca do obejrzenia "Wyspy psów".


Wes Anderson to jeden z tych reżyserów, którego albo kupuje się od razu w całości, albo wcale. Jego filmy na pewno wymykają się typowym kanonom piękna, wrażliwości i humoru. Tak jest i tym razem. Moim zdaniem to autor, który z takim samym wdziękiem żongluje przemyślanym kiczem, co czarnym humorem. I właśnie o tę dawkę absurdalności w jego filmach chodzi - to nie jest trochę, to jest zdecydowanie za dużo. To nie jest tak, że on balansuje na granicy, zaburza równowagę – on ją świadomie i z premedytacją przekracza. I to od widza zależy czy strawi tę dawkę czy nie.

Nieprzypadkowy jest wybór animacji poklatkowej jako środka wyrazu. To przecież jego druga, po "Fantastycznym Panie Lisie" z 2009 r. Nie dziwi to zresztą - jego wyobraźnia jest tak bogata, że typowy, nawet wielogatunkowy film pełnometrażowy, to za mało. A w animacji więcej może schować, ale i uwypuklić, więc to słuszny wybór, w którym może się spełnić.

Niebanalne znaczenie w tym obrazie ma także muzyka Alexandre Desplata. Nie tylko obrazuje czy motywuje naszych bohaterów do działania, ona sama staje się dodatkowym, pełnoprawnym bohaterem. To zresztą nie jedyny, świadomy zabieg, który Anderson wykorzystuje. I właśnie to czyni film tak pełnym smaczków. W "Wyspie psów" oddaje także hołd Japonii, sztuce anime czy reżyserom z tego kraju. Ale tak, jak ze wszystkim - z jednej strony gloryfikuje, ale z drugiej daje delikatnego prztyczka w nos. Oczywiście w swoim stylu.

Daje zatem najnowszemu filmowi Andersona 7,5/10 gwiazdek. Pewnie zapytacie czemu tyle, skoro wyraziłam tak dużo pochwał? Po pierwsze dlatego, że reżyser niczego nowego nam nie pokazał. Co nie oznacza od razu, że staje się sam dla siebie kliszą i odcina kupony. On po prostu doskonali i rozwija swój Andersonowski warsztat. I dlatego gwiazdki mu odejmuję - bo kieruje on swoje filmy do wyrobionego widza, od którego wiele wymaga. Nie jest przez to uniwersalny i wartką, skomplikowaną narracją, zagmatwanym humorem i tylko na pozór jasnym przekazem, nie przekonuje do siebie tych, którzy jeszcze go nie polubili. Nie ułatwia im obcowania ze swoją twórczością.

Na koniec spójrzmy na postaci, które stworzył w "Wyspie". Najlepiej wypadają spersonalizowane psy. Są one bardziej wielowymiarowe niż ludzkie. I właśnie poprzez ten przypowieściowy charakter film staje się przewrotnie klasyczną bajką (choć nie dla dzieci, dodajmy). A czy nie do tego właśnie, stworzona została animacja?


autorka: Marta Szczepańska

You Might Also Like

0 komentarze

Flickr Images