Dziesięć filmowych hitów, które nigdy nie powstały

kwietnia 21, 2014


Genialne koncepcje, sławni reżyserzy, spory budżet... Oto filmy, które były skazane na sukces. Problem w tym, że nigdy nie udało się ich zrealizować.




„Napoleon”

W reżyserii Stanley'a Kubricka. Zafascynowany postacią Cesarza Francuzów reżyser przez lata planował przeniesienie jego biografii na ekran. W początkach lat siedemdziesiątych rozmowy w tej strawie były bardzo zaawansowane. Oskar Werner miał grać Napoleona a Audrey Hepburn Józefinę. Niestety wytwórnia MGM zrezygnowała z prac nad produkcją obawiając się astronomicznych kosztów.



„Obronę Leningradu”
W 1989 r roku miał wyreżyserować Sergio Leone, zafascynowany historią trwającego 2,5 roku niemieckiego oblężenia miasta. Film, na który reżyser zebrał 100 milionów dolarów, miał opowiadać losy uwięzionego w nim amerykańskiego fotografa. Główną rolę w filmie miał zagrać Robert De Niro, a muzykę miał napisać Ennio Morricone. Niestety nagła śmierć Leone przerwała prace nad filmem



„Ronnie Rocket”

W reżyserii Davida Lyncha. Do rozpoczęcia prac nad tym filmem pod koniec lat siedemdziesiątych zachęcił Lyncha Mel Brooks. Miał on opowiadać historię prywatnego detektywa, który przenosi się do innego wymiaru, gdzie poznaje nastoletniego karła, który musi być stale podłączony do prądu po nieudanej operacji. W końcu nastolatek robi zawrotną karierę jako gwiazda rocka pod pseudonimem Ronnie Rocket. Po jakimś czasie Lynch zrezygnował z projektu, ale podobne do tych ze scenariusza „Ronnie Rocket” motywy pojawiły się w jego następnych filmach - „Twin Peaks”, „Lost Highway” i „Mulholland Drive”.
«


„Tragedia Amerykańska”

W reżyserii Siergieja Eisensteina. Po tym, jak z powodu oskarżeń o uleganie niewłaściwym tendencjom w sztuce stracił szansę na dalszą karierę w ZSRR Eisenstein trafił do Hollywood. Władze wytwórni Paramount zaproponowały mu ekranizację popularnej wówczas powieści Theodora Dreisera „Tragedia Amerykańska” zapewniając budżet w wysokości 100 tys. dolarów. W 1930 r. Eisenstein adaptował książkę na scenariusz, ale okazał się on tak pesymistyczny, że Paramount zrezygnował z ekranizacji i opłacił reżyserowi powrotne bilety do Moskwy.




„Jądro ciemności”

W reżyserii Orsona Wellesa. Po niezwykłym sukcesie przygotowanego przez Wellesa słuchowiska radiowego „Wojna światów”, które było tak realistyczne, że wywołało panikę w USA, wytwórnia RKO Pictures zgłosiła się do niego z pomysłem nakręcenia dwóch filmów na wybrany przez siebie temat. W 1940 r. Amerykanin, dla którego miał to być reżyserski debiut, zdecydował się zekranizować „Jądro ciemności” Josepha Conrada. Marlowa miał zagrać sam reżyser, ale projekt okazał się zbyt drogi i ostatecznie Welles postanowił zrealizować... „Obywatela Kane'a”.



„Don Kichot”

W reżyserii Orsona Wellesa. Kolejny genialny pomysł, który Welles próbował zrealizować i odniósł sukces taki sam jak szlachcic z Manchy w walce z wiatrakami. Ekranizacja powieści Miguela de Cervantesa była tak kosztowna, że nikt nie zdecydował się jej sfinansować. I to mimo wsparcia wpływowych przyjaciół reżysera – w tym Franka Sinatry, który osobiście zainwestował w projekt 25 tys.



„Kalejdoskop”

W reżyserii Alfreda Hitchcocka. Po sukcesie „Powiększenia” Michelangela Antonioniego w 1966 r., mistrz suspensu uznał, że jego filmy nie nadążają za współczesnością. Dlatego „Kalejdoskop” miał być radykalnym kinowym eksperymentem. Widz na ekranie miał zobaczyć wybuchową mieszankę nagości, przemocy, homoerotyzmu i zbrodni. I choć budżet filmu miał wynosić „zaledwie” milion dolarów, wytwórnia MCA/Universal odmówiła finansowania mocno już zaawansowanego projektu.



„Człowiek, który zabił Don Kichota”

W reżyserii Terry'ego Gilliama. Amerykański reżyser miał z adaptacją powieści Cervantesa pecha jeszcze większego niż Orson Welles. Do pomysłu w którym amerykański podróżnik zostaje przeniesiony w czasy Don Kichota wracał dwukrotnie i dwukrotnie pojawiały się przeszkody nie do przezwyciężenia. W 1998 r. gdy podróżującego w czasie miał zagrać Johnny Depp plany pokrzyżowała choroba Jean'a Rochefort, który miał być Don Kichotem. Nie wyszło też w 2010. gdy Don Kichotem miał zostać Robert Duvall, a podróżnikiem Evan McGregor. Gilliam jest jednak równie uparty jak szlachcic z Manchy – planuje wznowienie prac w 2014 r. W końcu do trzech razy sztuka.



„The Moviegoer”.

Terrence Malick jest jednym z najsławniejszych i jednocześnie najbardziej enigmatycznych reżyserów Hollywood. Po wielkim sukcesie jego „Niebiańskich dni” (1978 r.) przez 20 lat nie nakręcił żadnego filmu. W tym czasie rozważał m.in. ekranizację książki Walkera Percy'ego „The Moviegoer” o wyalienowanym maklerze giełdowym i weteranie wojny w Korei. Pomysłu nie udało się zrealizować, ale podobne motywy pojawiły się w innych filmach Malicka – „Drzewie życia” i „To the Wonder”.



„W poszukiwaniu straconego czasu”

Włoski reżyser Luchino Visconti na projekt zekranizowania monumentalnej powieści Marcela Prousta poświecił kilka lat. Niestety na finansowanie filmu, który miał trać przynajmniej cztery godziny i raczej nie byłby kasowym hitem nie znalazł się żaden chętny.

You Might Also Like

0 komentarze

Flickr Images