13 Filmów z Bradem Pittem, które musisz znać - cz. 2
maja 29, 2014
Brad Pitt to nie tylko hollywoodzki gwiazdor i przystojniak, ale też przede wszystkim naprawdę dobry aktor z wieloma ciekawymi pozycjami w filmografii. Zgodnie z obietnicą dziś druga część mojego przeglądu jego najlepszych filmów. Jeśli nie czytaliście pierwszej - koniecznie zajrzyjcie tutaj. A teraz, żeby już dalej nie przedłużać- zapraszam do czytania! A już po lekturze do dzielenia się swoimi faworytami.
7. Zawód szpieg (2001) Odchodzący na emeryturę agent Miur (Robert Redford) zostaje wezwany by opowiedzieć kolegom z CIA o swoim podopiecznym (Brad Pitt), który trafił do chińskiej niewoli po tym jak na własną rękę włamał się do ich więzienia i spowodował tym niemały incydent dyplomatyczny. Akcja rozgrywa się na dwóch planach czasowych. Mamy więc retrospekcje, z których dowiadujemy się o obydwu panach i ich wzajemnej relacji oraz chwilę obecną z Miurem jednocześnie zeznającym i próbującym zorganizować pomoc dla dawnego kompana. Tony Scott stworzył naprawdę porządny sensacyjniak ze starym, dobrym, zimnowojennym szpiegostwem i męską przyjaźnią w tle. Jest kilka fajnych ujęć (kręcona z helikoptera rozmowa na dachu). Miło też popatrzeć na Redforda w roli starego wygi, który wciąż ma „to coś”
6. Uśpieni (1996) Lata 60te. Hell's Kitchen, Nowy York. Czterech nastoletnich przyjaciół spędza razem leniwe, słoneczne popołudnie. Z nudów kradną wózek sprzedawcy hot dogów. Ten nie daje za wygraną i ściga ich po ulicach miasta. To co wydarzy się potem zmieni życie chłopców już na zawsze. Za karę trafią do ośrodka poprawczego, w którym czekają ich naprawdę ciężkie czasy. Po latach dwóch z nich zabija ich dawnego opiekuna. Dwóch pozostałych i znajomy ksiądz (Robert De Niro) postanawiają im pomóc. Film podejmuje kilka tematów, tj. przyjaźń, przemoc czy wiara. Ale mnie ujmuje najbardziej, opisana już wyżej, początkowa sekwencja. Zawsze fascynowało i jednocześnie przerażało mnie to, że czasem jeden czyn nieodwracalnie wszystko zmienia. Nigdzie indziej nie widziałam sceny, która by tak trafnie uchwyciła ten moment. Moment, w którym staje się jasne, że przez jedną decyzję już nic nigdy nie będzie takie samo.
5. Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda (2007) Za opis fabuły wystarczy tu chyba sam tytuł. Pitt wciela się w legendarnego rabusia Dzikiego Zachodu, zaś Casey Affleck w jego fana, przyjaciela i w końcu mordercę. Film odziera tamte czasy z mitu jaki nadały im klasyczne westerny (oczywiście nie jako pierwszy). Jesse to starzejący, tracący grunt pod nogami psychol, co jasno widać już w początkowej, pełnej bezsensownej przemocy, scenie napadu na pociąg. Jednocześnie Andrew Dominik bierze ten mit pod lupę i zastanawia się nad dwoma fascynacjami, które postać Jamesa uosabia, a mianowicie nad fascynacją zbrodnią i kulturą celebrytów. Na przykładzie relacji głównej dwójki okazuje się, że rzeczywistość nigdy nie może dorównać wyobrażeniu, że idol nigdy nie sprosta oczekiwaniom swojego fana. Ten, zawiedziony zdecyduje się w końcu na ostateczny krok, który już na zawsze połączy jego osobę z tym, którego tak wielbił. Dodajmy tylko, że Deakins jak zwykle zachwyca przepięknymi kadrami, a Nick Cave nie tylko stworzył fantastyczną ścieżkę dźwiękową, ale też pokazuje się z piosenką w samym filmie.
4. Bękarty wojny (2009) Jak mogłoby zabraknąć filmu rozprawiającego się z II Wojną Światową i samym Hitlerem? Wszystko zaczyna się szargającą nerwy sceną rozmowy pomiędzy pułkownikiem Hansem Landą a francuskim farmerem. Oczy schowanych w piwnicy Żydów, które widzimy przez szpary w podłodze, robią kolosalne wrażenie. Kibicujemy im a jednocześnie fascynujemy się postacią wytwornego SS-mana (wyśmienity Christoph Waltz). Wiemy, że lada chwila coś się musi wydarzyć. Cały dialog prowadzony jest zresztą w trzech językach (za to, że film porzuca praktykę uznającą, że wszyscy ludzie na świecie mówią po angielsku zmieniając tylko akcent, ma u mnie duży plus) co dodaje mu dodatkowego smaczku. Po takim mocnym starcie otrzymujemy masę równie świetnych motywów: skład tytułowych Bękartów, tropiących i skalpujących nazistów, scenę gry w „King Konga”, popis lingwistyczny Pitta i spółki czy też propagandowy film skrupulatnie pokazujący snajpera (w tej roli Daniel Brühl), który uwięziony w wieży, jednego po drugim, zestrzelił ponad trzystu żołnierzy wroga. Tarantino świetnie łączy to wszystko w całość, umiejętnie żonglując powagą i dowcipem, realizmem i właściwym sobie absurdem, dyrygując całą plejadą fantastycznych aktorów.
3. Podziemny krąg (1999) Świetna adaptacja, która spokojnie dorównuje literackiemu pierwowzorowi. Podobno Chuck Palahniuk nawet woli filmowe zakończenie od swojego. Do mnie bardziej trafia to książkowe, ale niech mu tam będzie. Fincherowi udało się znakomicie przenieść klimat powieści na taśmę filmową. Montaż, zdjęcia, muzyka („Where is my mind”!)- wszystko tu współgra jak należy. Norton wypada świetnie jako zawiedziony życiem yuppie. Brad nawet nie gra, tylko zwyczajnie jest charyzmatycznym Tylerem Durdenem, który wywraca życie głównego bohatera do góry nogami. Cały film jest po brzegi wypchany błyskotliwymi dialogami, w których pełno komentarza na temat współczesnego świata i przede wszystkim smoliście czarnego humoru. Cytatami można by sypać jak z rękawa. Ja np. uwielbiam motyw z rozpoznawaniem dni tygodnia po krawacie szefa. Nic tak nie oddaje korporacyjnej rutyny jak „It must've been Tuesday. He was wearing his "cornflower-blue" tie”.
2. 12 małp (1995) Rok 2013. Na Ziemi szaleje tajemniczy wirus, który wybił 99% ludzkości. Ocalała reszta żyje pod jej powierzchnią. Naukowcy wysyłają więźnia Jamesa Cole'a do czasów sprzed epidemii by zdobył próbkę wirusa na podstawie której powstanie szczepionka. Bruce Willis pokazuje się tu z trochę innej strony niż zazwyczaj. Świetnie oddaje zagubienie i zwątpienie głównego bohatera, który próbuje połapać się w tym co jest prawdą a co tylko wytworem jego umysłu. Scena, w której słucha w radiu „What a wonderful world” ze świadomością tego, że świat, o którym śpiewa Armstrong, niedługo przestanie istnieć, zawsze powoduje u mnie ucisk w gardle. Brad też daje popis swoich umiejętności (doceniony nominacją od Akademii) jako absolutnie pokręcony przywódca tytułowej organizacji. Jego monolog na temat zarazków i w zasadzie wszystkie sceny w szpitalu psychiatrycznym to prawdziwe perełki. Dodajmy do tego oryginalną wyobraźnie Terry'ego Gilliama, która wyziera z każdego kadru i główny motyw muzyczny skomponowany przez Astora Piazollę, a dostaniemy klasyk science fiction i jeden z moich ulubionych filmów. -
1. Siedem (1995) Jak dla mnie kryminał idealny. Główna para detektywów skonstruowana na standardowej zasadzie przeciwności się tu sprawdza i podkreśla wymowę filmu. Sommerset jest doświadczony, spokojny, odarty ze złudzeń. Zaś Mills to młody, narwany idealista, który wciąż wierzy, że zmieni świat. Dla jednego to pierwsza sprawa, dla drugiego ostatnia. Pitt i Freeman sprawdzają się w tych rolach doskonale. Zamknięcie akcji w siedmiu dniach, w bliżej nieokreślonej metropolii, w której wiecznie pada deszcz (no prawie, ale i to ma swoje uzasadnienie w fabule) potęguje mroczną atmosferę filmu. Brutalne zbrodnie ukazano niezwykle obrazowo, tak że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Pierwsze morderstwo, z przykutym do stołu i doprowadzonym do śmierci z przejedzenia grubasem zostaje w pamięci na długo. Tak samo jest z moją „ulubioną” (jest to dość niefortunne określenie) karą za lenistwo i całą resztą. I tak mogę w nieskończoność wymieniać wszystko co mi się w Siedem podoba. Anielska Gwyneth Paltrow w roli żony Pitta. Fantastyczna sekwencja napisów początkowych. To, że pominięto w nich aktora wcielającego się w mordercę, tak by spotęgować zaskoczenie u widza, gdy w końcu widzimy go w filmie po raz pierwszy. Nie zabrakło nawet odrobiny humoru i optymizmu. "The world is a fine place and worth fighting for." I agree with the second part.
„Ludzie, którzy czytają coś ukrywają. Ukrywają, kim naprawdę są. Ludzie, którzy coś ukrywają, nie zawsze lubią to, kim są."
Tamte dni, tamte noce (2017
0 komentarze