Fokstrot (2017) - Karma wraca

października 31, 2018


„Fokstrot”, to nie jest film o tańcu. To pretekst, by z innej strony spojrzeć na temat wojny. Tak o dramacie izraelskiego reżysera Samuela Maoza pisze Marta Szczepańska, która zachęca do przeczytania swojej recenzji.

Kiedy 10 lat temu zobaczyłam film „Walc z Baszirem”, to długo byłam pod jego wpływem. Teraz obejrzałam „Fokstrot” i znowu mam to samo. Nie przypadkiem oba to firmy izraelskie, traktujące o wojnie.

Przy czym każdy robi to na swój sposób – jednak już sam pomysł łączenia tańca (walca czy fokstrota) z takim tematem jest głęboko absurdalny. Ale jeżeli dotykamy takiej niedorzeczności jak wojna – to czy można wpaść na bardziej absurdalnie doskonały pomysł ?!

„Walc z Baszirem” mocniej dotykał pola walki, wojny jako takiej. „Fokstrot” to z kolei film bardziej psychologiczny - ukazujący spustoszenie w psychice ludzkiej. Można pokusić się o obejrzenie tego obrazu, kierując się kluczem tytułu. Bo fokstrot jako taniec ma ten sam punkt wyjścia, co dojścia. Dokładnie tak samo można rozumieć wojnę, która z filozoficznego punktu widzenia nic nie zmienia. Sieje zło, pozostawia zgliszcza, ale konstruktywnego nic nie wnosi.

Natomiast film momentami iskrzy, wręcz paraliżuje od znaczeń. Buduje paralele, prowokuje do szukania myślowych połączeń między poszczególnymi bohaterami, motywami ich zachowania, ról które przychodzi im pełnić. Karma wraca – zabijesz, to sam zginiesz, szybko jeśli twoja przewina jest lżejsza, bądź będziesz ten bagaż nosić całe życie, jeśli naraziłeś cudze świadomie. Wymowa filmu bywa momentami filozoficzna i głęboko humanistyczna. Nie brakuje też jednak, chwilami zaskakujących, zwrotów akcji i przecinających patos scen.

Mnie ujęła ponadto głęboko antywojenna wymowa filmu, ale też mocno absurdalny czarny humor. Mam w głowie sceny przepuszczanego przez szlaban na pustyni wielbłąda, czy turlającej się codziennie o sekundę szybciej puszki w pochylonym kontenerze. Bo wojna dzieje się też czasem mimochodem, ale zawsze łamie ludziom życiorysy, rujnuje rodziny i burzy porządek.

Szczególne brawa należą się twórcom tego filmu, za świetne sceny kamery z góry. To pozwalało w trakcie seansu znaleźć zupełnie inną perspektywę opowiadanej właśnie historii czy prezentowanej rzeczywistości. Daję zatem filmowi Samuela Maoza 8 na 10 gwiazdek. Byłoby więcej, gdyby film był bardziej przystępny. Ale tym się charakteryzuje kino artystyczne – jest wymagające w odbiorze, mało demokratyczne, trafia do tych, którzy chcą szukać w obrazie znaczeń. Dla jednych to wada filmu, dla mnie natomiast – zaleta.


autorka: Marta Szczepańska

You Might Also Like

0 komentarze

Flickr Images