Wywiady (odc.2)

marca 16, 2014


Dzisiejszy odcinek przedstawia wywiady z aktorem który jest znanny muędzy innymi z roli Batmana, ale to jest tyko jedna postać z jego wybitnej kariery, natomiast drugi wywiad został przeprowadzony z subtelną i przepiękną Charlize Theron. Więc zróbcie sobie kawę lub herbatę i delektujcie się czytaniem.





Christian Bale

Dlaczego zgodziłeś się zagrać w filmie „American Hustle” (polska premiera 31 stycznia)?
Zrobiłem to dla siebie. Nie ukrywam, że zawsze interesowałem się tym, nad czym właśnie pracuje David (Russell – reżyser „American Hustle”). Każdy jego film to fascynująca historia. W dodatku zawsze proponuje interesujące ujęcia scen, jest zwolennikiem zbliżeń, więc na planie spędza mnóstwo czasu z każdym aktorem, szczegółowo omawiając uczucia, które powinna zarejestrować kamera. Pozwala nam, aktorom, na ucieczkę od swojego wizerunku, na bycie innym, na ruch i zmianę.  
Filmom Davida O. Russella bardzo często zarzuca się przesadę w pokazywaniu rzeczywistości. Co dla ciebie znaczy praca z kimś, kto pozwala sobie na więcej niż inni reżyserzy?

Wyjaśnię to tak. Nie lubię opery, ale zdarzają się chwile, kiedy musisz zmierzyć się z tragedią, a wtedy inaczej patrzysz na operę i myślisz: „O mój Boże, jakie to emocjonujące!”. Nie przeszkadza ci, że artyści wykonują arie po niemiecku, włosku czy francusku, a ty, znając tylko angielski, nie rozumiesz, o czym śpiewają.

Liczy się tylko to, że potrafisz równie głęboko przeżywać tragedię i bardzo szybko nazywać wszystkie uczucia, które się w tobie kotłują. A przecież w zupełnie innym stanie umysłu takie sytuacje kojarzą ci się z melodramatem. Zbieranie się emocji w konkretnym momencie twojego życia sprawia, że nabiera ono sensu. Praca z Davidem jest dla mnie właśnie takim skonfrontowaniem osobistej tragedii z operą. Zrozumiałem to, kręcąc z nim „Fightera”.  


Co cię najbardziej ekscytuje w byciu aktorem? Możliwość udoskonalania siebie w każdej roli?


Nie, najbardziej podnieca mnie szansa zdobywania wiedzy o ludziach. Każdy w nocy śni i czasem bywa w tych swoich snach trochę szalony, ale jest to społecznie akceptowane, ponieważ o tym tylko śnimy. Dla mnie jednak śnienie to stan czuwania, podczas którego stajesz się różnymi ludźmi, mniej lub bardziej szalonymi. Aktorstwo pozwala mi wyśnione wizje urzeczywistniać. Im są bardziej pokręcone, tym lepiej dla mnie.  
Jak podejmujesz decyzję o tym, w jakim filmie zagrasz i z jaką ekipą będziesz pracował?

Ta decyzja zawsze była zależna od mojej sytuacji życiowej. Gdy po latach patrzę na swoje filmy, dostrzegam, że zgadzając się na występ w wielu z nich, nie myślałem wcale o osobie reżysera. Mam też świadomość, że zagrałem i w dobrych, i w złych filmach. To dowód, że jestem tylko człowiekiem, więc mogę się mylić w swoich wyborach, bo w życiu nie zawsze podejmujemy trafne decyzje. Jeśli masz rodzinę i zalegasz z opłatą czynszu czy rachunków, nie zastanawiasz się zbyt długo nad artystycznymi walorami filmu, w którym zgodziłeś się zagrać, bo liczy się to, że gażą spłacisz długi.

Dziś jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że po zakończeniu zdjęć do jednego filmu mogę sobie pozwolić na miesiąc przerwy i spędzić ten czas z żoną i córką. Nie muszę już desperacko walczyć o utrzymanie się na powierzchni, chociaż naprawdę nie wiem, dlaczego właśnie mi się to udało. Aktor rzadko bywa dobrym biznesmenem. Ja jestem okropnym. Nie mam pojęcia, jak najlepiej sprzedać film. Nie wiem, dlaczego ludzie chcą oglądać właśnie te konkretne produkcje.

Mimo braku tej wiedzy udało mi się wypracować jakąś pozycję w filmowym biznesie. Teraz robię wszystko, by nie zniszczyć tego, co osiągnąłem. Staranniej wybieram filmy. Oczywiście chcę pracować z najlepszymi, ale najważniejszy jest scenariusz gwarantujący mi rolę, w której mógłbym całkowicie się zatracić.

Wydajesz się zażenowany faktem, że jesteś bogatym i sławnym gwiazdorem filmowym.

Uwierz mi, jest wiele innych rzeczy, którymi rozkoszuję się bez wahania. Bogactwo i sława nie są tym, z czego można być dumnym, jak wielu ludzi chciałoby wierzyć.  


Z czego można być dumnym?

Na przykład ze sztuki. Takiej prawdziwej, bez kompromisów. Będąc aktorem, często rezygnujesz z bycia artystą, bo jesteś zdany na łaskę wielu innych ludzi. Czy wtedy uda ci się osiągnąć szczytne cele? Nie. Są filmy, które nigdy nie wymagały kompromisów. Zrobiłem ich sporo na początku swojej kariery. Taka sztuka wymaga od ciebie całkowitego poświęcenia. Pozwala zatracić się w emocjach, przełamać bariery, balansować na krawędzi.  

Naprawdę nie jesteś dumny z pozycji hollywoodzkiego gwiazdora?

Absolutnie nie. Ta pozycja sprawia, że znajdujesz się w centrum uwagi, a tego nie umiem znieść. Mogę być obserwowany tylko na planie, gdy gram. Wtedy mi to nie przeszkadza. Prywatność chcę chronić, a trudno to robić z przypiętą łatką hollywoodzkiego gwiazdora.

Może łatwiej by ci było, gdybyś nie mieszkał w Los Angeles, ale na przykład w Nowym Jorku.

Niewątpliwie tak. Jestem Brytyjczykiem, ale ponad połowę życia spędziłem w Stanach. Urodziłem się w Walii. W tamtym okresie mój ojciec hodował bydło mleczne. Przyszedł kryzys, ojciec musiał znaleźć nową pracę. Dzieciństwo kojarzy mi się z przeprowadzkami, przez 15 lat przeprowadzaliśmy się 15 razy. Gdy urodziła się moja córka, poczułem, że wreszcie nadszedł czas zapuszczenia korzeni. Słoneczne Los Angeles wydawało się naprawdę dobrym miejscem, zwłaszcza że wtedy jeszcze nie założyłem czarnego kostiumu Batmana.  

Wspomniałeś o Batmanie. Co pomyślałeś, kiedy pierwszy raz zobaczyłeś siebie w kostiumie Człowieka Nietoperza?

Ponieważ od samego początku uczestniczyłem w procesie tworzenia stroju Batmana, wydawało mi się, że jestem przygotowany na wszystko. Rzeczywistość mnie jednak przerosła. Pamiętam, że włożyłem kostium, stanąłem przed lustrem i pomyślałem: „Nie dam rady. Mam klaustrofobię. Nie mogę oddychać. Już zaczyna mnie boleć głowa. To się nie uda”. Musiało upłynąć kilka minut, abym uspokoił się na tyle, by patrząc w lustro, głośno powiedzieć sobie: „Oddychaj głęboko. Nie możesz z wrzaskiem wyskoczyć z garderoby i zrobić z siebie durnia”. Przyznaję, że gdy miałem na sobie kostium Batmana, zawsze walczyłem z atakami paniki.  
Czy rola Batmana odcisnęła jakieś piętno na twoim życiu prywatnym?

O tak, ogromne. Byłem w londyńskim Muzeum Nauki z córką i jej przyjaciółką. Po wyjściu dziewczynki oznajmiły, że chcą zjeść hot doga. Podszedłem do stoiska z hot dogami i poprosiłem o trzy. Usłyszałem: „Przepraszamy, ale już zamknięte”. Zacząłem odchodzić, gdy nagle jeden ze sprzedawców zapytał: „Jesteś Batmanem?”. Odpowiedziałem: „Cóż, gram Batmana” i dostałem trzy hot dogi na koszt firmy. Naprawdę niezapomniane doświadczenie.  

Kim zostałbyś, gdybyś nie był aktorem?

Prawdopodobnie poszedłbym w ślady ojca i jak on imał się różnych zawodów oraz zdobywał ciekawe doświadczenia. David Bale wiódł bardzo kreatywny tryb życia, dużo podróżował, zawierzał losowi. Był naprawdę błyskotliwym facetem, często udawał absolwenta college’u, chociaż, podobnie jak ja, zrezygnował z pójścia na studia. Jego życiowe motto brzmiało: bycie nudnym to grzech. Jestem pewien, że gdybym naśladował mojego ojca, byłbym bardzo szczęśliwym człowiekiem i cieszyłbym się każdym nieprzewidywalnym zdarzeniem.
Źródło



Charlize Theron

Jest Pani twarzą zapachu J’Adore i zarazem niezwykłą ikoną naszych czasów. Jak zmieniała się Pani relacja z Domem Mody Dior w ciągu ostatnich 7 lat współpracy?

Z marką Dior doszliśmy do momentu, w którym łączy nas wspaniała artystyczna nić zaufania. Łączą nas swego rodzaju rodzinne więzi, co sprawia, że czuję się bardzo komfortowo, a za każdym razem, kiedy wracam do Paryża, część mnie czuje się Francuzką!

Zapach J’Adore się zmienił. Czy stosuje Pani J’Adore o różnych porach, w zależności od nastroju?
Nie noszę perfum przez cały czas, lubię stosować je na specjalne okazje. Niemniej jednak lubię skropić skórę kilkoma kroplami J’Adore przed wyjściem z domu. Albo J’Adore L’Absolu, kiedy czuję się niezwykle kobieca i mam ochotę to podkreślić. Perfumy nakładam na szyję, nadgarstki oraz za uszami. Wtedy zdecydowanie bardziej jestem pewna siebie oraz seksownie silna.

A Pani najwcześniejsze wspomnienia z nimi związane? I pierwszy zapach, który Pani pamięta...

Prawdopodobnie zapach przyrody, świeżego powietrza. Dorastałam na farmie, gdzie nie narzekaliśmy na brak zapachów!

J’Adore wypuszczono na rynek pod hasłem „współczesnego mitu, strażnika kobiecości, luksusu i pewności siebie”. Jaka jest Pani wizja współczesnej kobiety?

W dzisiejszych czasach kobiety są silniejsze i mądrzejsze. W wielu krajach można usłyszeć ich głos zarówno w kwestiach społecznych, jak i politycznych, jednakże w wielu miejscach sytuacja ta pozostawia wiele do życzenia. W trakcie podróży do krajów, w których kobiety nadal walczą o swoje prawa i bezpieczeństwo, zawsze zdumiewa mnie i inspiruje ich odwaga, pasja. Stawiają czoło najbardziej skrajnym i druzgocącym sytuacjom, przypominając mi, jak silne kobiety są naprawdę.

Jaki ma Pani stosunek do czasu? Obawia się Pani upływu lat?

Nie bardzo, choć może powinnam powiedzieć jeszcze nie! To, co przeżyłam, sprawiło, że jestem tu, gdzie teraz – i jestem za to wdzięczna. Co mnie jednak zadziwia w RPA czy też w Stanach Zjednoczonych to desperacka pogoń za młodością, pięknem i perfekcją. Kobiety poddawane są ogromnej presji społecznej. Z wiekiem przybywa nam zmarszczek, biust staje się obwisły – taka jest rzeczywistość, więc staram się, jak mogę, przyjmować życie takim, jakie jest.

Co Pani sądzi o operacjach plastycznych i medycynie estetycznej?

Jest coś pięknego w starzeniu się, ale z natury staram się nie oceniać nikogo, więc potrafię zrozumieć tych, którzy decydują się na zabieg. W końcu chodzi przecież o to, żeby dobrze czuć się we własnej skórze, nieprawdaż?

Jaki jest Pani pierwszy, a jaki ostatni gest pielęgnacyjny w ciągu dnia?

Oczyszczanie skóry rano i wieczorem. Krem nawilżający na dzień koniecznie z filtrem przeciwsłonecznym. No i koniecznie oczyszczanie i nawilżanie skóry wieczorem.

Pani wskazówki i rytuały związane z makijażem?

Zatrudniam Shane’a Paisha – to jest moja największa wskazówka dotycząca makijażu! A dobra wskazówka od Shane’a to kiedy czujemy się zmęczone: stosować cielistą kredkę do oczu na wewnętrzną część dolnej powieki. Natychmiast rozjaśnia spojrzenie! Oprócz tego, zawsze dbam o to, by zmyć makijaż na noc i zapobiec powstawaniu wyprysków. Aż w końcu nakładam krem L’Or De Vie marki Dior.

Urodowy „zestaw przetrwania”?

Dobry produkt do oczyszczania twarzy oraz krem z filtrem. No i krem nawilżający. Staram się nawilżać skórę, jak najczęściej się da. Jeśli chodzi o makijaż, to prasowany puder Diora (w odcieniu „medium”), który służy również jako tarcza przed promieniami słonecznymi, cienie do oczu Dior 5 Couleurs, dobre pędzle oraz pomadka ochronna. A także czarny eyeliner oraz zalotka, jak i cały zestaw pomadek Dior Addict Sheer Lip.

Czy zdradzi nam Pani sekrety swojej diety?

Nikt raczej nie chciałby ich poznać, bo jem naprawdę dużo – ale dużo też ćwiczę! Myślę, że najlepszą dietą jest równowaga, czyli upewnianie się, że posiłki są zróżnicowane i w zbilansowanych porcjach.

A jakaś słabostka, przyjemność, której nie umie się Pani oprzeć? Co Pani robi, kiedy nachodzi Panią ochota na frytki czy hamburgera?

Oh, zdecydowanie pozwalam sobie na wszystkie zachcianki! Wierzę, że lepiej to zrobić z umiarem, niż całkowicie odmawiać sobie przyjemności, bo w końcu zawsze odnosi się odwrotny skutek!

Jaka jest najlepsza wskazówka dotycząca urody, jaką Pani dostała?

Podróżuj! Na drugi koniec świata czy też tylko do sąsiedniego miasta – w drogę. Niesamowicie otwiera to oczy i wzmacnia nasze człowieczeństwo.

Źródło



Poprzednie Odcinki:
Zobacz


You Might Also Like

0 komentarze

Flickr Images