10 Seriali, które warto zobaczyć (część .1)

kwietnia 14, 2014


Seriale mają nad filmami jedną zasadniczą przewagę- długość. Daje im to czas na rozwinięcie wątków i poruszenie kwestii, na które w filmie nie byłoby miejsca. Nam z kolei pozwala zżyć z bohaterami, pokochać ich i faktycznie przejąć ich losem. Zaprezentuję tu dziesięć produkcji, które uwielbiam i uważam za dobre. Na liście mamy reprezentantów różnych gatunków, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Zresztą są to pozycje, o których większość, nawet jeśli ich nie widziała, to słyszała już na pewno.

Nie ma tu seriali, które do pewnego momentu kochałam, ale potem mi tak obrzydły, że nie chce mi się o nich nawet myśleć (Jak poznałem Waszą matkę czy Dexter). Nie ma takich, które oglądałam z zafascynowaniem, ale w których zadziały się takie rzeczy, że do dziś nie wiem co o nich myśleć (Zagubieni). Nie ma takich, w których jeszcze za mało pokazano, by jednoznacznie je osądzić ( jak Upadek, świetnie zapowiadająca się brytyjska produkcja o mordercy i tropiącej go pani inspektor). No i nie ma też oczywiście takich, które bardzo możliwe, że by się tu znalazły, ale których najzwyczajniej w świecie nie widziałam (Gra o tron czy Breaking Bad). Co zatem jest?








1. Przyjaciele (Friends) 1994-2004
Absolutny klasyk sitcomu i mój najukochańszy serial. Nie ma dnia żebym w jakiejś sytuacji nie pomyślała sobie o cytacie z Friendsów, który idealnie do niej pasuje. Ukazuje codzienne perypetie szóstki przyjaciół mieszkających w Nowym Yorku. Mamy tu sporo romansów, problemów w pracy, a zwłaszcza przesiadywania w kawiarni. Przede wszystkim jednak mamy relacje pomiędzy tytułowymi bohaterami: niezbyt lotnym aktorem Joeyem, kochającą porządek i dyscyplinę szefową kuchni Monicą, skrywającym swoją nieśmiałość za ironicznym poczuciem humoru Chandlerem, ekscentryczną, wychowaną na ulicy Phoebe, rozpieszczoną miłośniczką mody Rachel oraz przeuroczym paleontologiem Rossem. To właśnie oni tworzą ten serial. Bo choć każdy fan ma zapewne swojego ulubieńca (Chandler! Chandler!) to każda z postaci jest niezastąpiona i ciężko wyobrazić sobie całość bez niej. Serial trzyma poziom przez wszystkie dziesięć sezonów i bawi w każdym odcinku, przy każdym, nawet miliardnym, seansie. Dodatkowo warto wspomnieć o częstych występach gościnnych takich gwiazd jak chociażby Brad Pitt, Bruce Willis, Alec Baldwin czy Julia Roberts.


2. Ostry dyżur (ER) 1994-2009
Ostry dyżur to z kolei mój ulubiony serial medyczny. Co tak naprawdę nie mówi zbyt wiele, bo z miłości do niego nie potrafiłam się nigdy zabrać ani za House'a ani za Chirurgów. Zatem z czystym sumieniem mogę powiedzieć tylko, że zdecydowanie wygrywa z „Na dobre i na złe”. Może zacznijmy od tego, że wszystko co napiszę dalej odnosi się do pierwszych ośmiu sezonów. Potem zmienia się spora część obsady i to już nie jest to samo.

Zatem śledzimy tu losy pracowników izby przyjęć w chicagowskim szpitalu. Większość czasu spędzamy z nimi tam, gdzie i oni spędzają go najwięcej, czyli w pracy. Atmosfera takiego miejsca, z całym chaosem i bałaganem, została tu oddana przekonująco i bardzo realistycznie (amerykańscy fachowcy się wypowiadali to wiem). Fajnie się obserwuje ludzi, dla których walka o ludzkie życie to chleb powszedni, czuć ciężar takiej roboty, czuć odpowiedzialność, ale czuć też to, że trzeba nabrać pewnego dystansu, żeby móc ją w ogóle wykonywać. No i oczywiście mamy bohaterów, z których wymienię tylko moich faworytów. Dr Cartera poznajemy jego pierwszego dnia w szpitalu. Jest nieporadny, uroczy i przystojny, obserwujemy to jak dojrzewa wraz z rozwojem fabuły, a jego relacja z dr Bentonem to jeden z najlepszych bromanców w historii. Jest też Dr Ross, pediatra, łobuz i kobieciarz o czarującym uśmiechu George'a Clooneya. Nic dodać, nic ująć.


3. Detektyw (True Detective) 2014
Najnowsza pozycja na liście. Na razie wyszedł jeden ośmioodcinkowy sezon, ale że jest to zamknięta całość, to spokojnie można ją ocenić. Cały serial ma być antologią, każdy sezon będzie opowiadał o innym śledztwie, za bohaterów mając inną parę detektywów. W pierwszym sezonie są to Martin Hart, dość typowy glina z żoną i dwójką dzieci, i Rustin Cohle, samotny przybysz z Teksasu o radykalnych poglądach. Harrelson świetnie portretuje swojego bohatera, ale to kreacja McConaughey'a rozsadza ekran, choć trzeba przyznać, że to nie tylko zasługa aktora ale i tego, że trafiła mu się bardziej tajemnicza i fascynująca postać. W centrum serialu znajduję się właśnie relacja pomiędzy tymi dwiema osobowościami. Poza tym dostajemy dochodzenie w sprawie rytualnego morderstwa na prostytutce, akcję rozgrywaną na przemian w trzech planach czasowych, różne filozoficzne i metafizyczne motywy, klimat dzikiej, odosobnionej Luizjany i świetne zdjęcia (finałowa, nakręcona na jednym ujęciu, sześciominutowa scena z czwartego odcinka to absolutne mistrzostwo) . Naprawdę, naprawdę warto!


4. Miasteczko Twin Peaks (Twin Peaks) 1990-1991
Podobno bez „Twin Peaks” nie byłoby dzisiejszych seriali. To właśnie Lynch i Frost wprowadzili do telewizji zupełnie nową jakość opowiadania historii. Do małego miasteczka przyjeżdża dość ekscentryczny agent FBI Dale Cooper, by rozwikłać sprawę tajemniczego morderstwa i odpowiedzieć na pytanie „Kto zabił Laurę Palmer?”. A potem stopniowo robi się coraz dziwniej i dziwniej. Opera mydlana, satyra na małomiasteczkowość, tony specyficznego humoru, groza, surrealizm, ważkie pytania o naturę człowieka tworzą tu różnorodną, ale i spójną mieszankę. Agent Cooper jest postacią hipnotyzującą, a i miejscowi to ciekawa zbieranina charakterów. Nic więcej nie mówię, żeby przypadkiem niczego nie zdradzić. Bądźcie tylko przygotowani na to, że finałowy odcinek wgniecie Was w fotel i na długo zostanie Wam w pamięci.


5. Sześć stóp pod ziemią (Six Feet Under) 2001-2005
Historia rodziny Fisherów prowadzącej zakład pogrzebowy w LA. Poznajemy ich w momencie, w którym, ze względu na śmierć ojca, powraca najstarszy syn, Nate. I obserwujemy ich codzienne życie, które ze względu na to czym się zajmują nie jest wcale takie zwyczajne. Mamy tu sporo dramatu, ale też sporo specyficznego i czarnego humoru. Odcinki zaczynają się od ukazania tego w jaki sposób odeszła osoba, której Fischerowie będą towarzyszyć w jej ostatniej drodze. Mamy też częste rozmowy ze zmarłymi. Bohaterowie, dziwni, a momentami nawet irytujący, są przede wszystkim na wskroś ludzcy. Nie jest to w żadnym wypadku poprawiacz humoru, co w połączeniu z niespiesznym tempem sprawia, że nie jest to serial, do którego można zawsze usiąść, ale jeśli tylko macie nastrój na odrobinę refleksji to nie traficie lepiej. A jeśli ktoś obejrzy finał i oko mu się nawet odrobinę nie zaszkli to jest twardzielem większym niż Stallone i Schwarzenegger razem wzięci. Poza tym to kopalnia świetnych cytatów o życiu, śmierci i przemijaniu.

Część Druga


Autorka artykułu: Anita z Nieżyciowi.pl

You Might Also Like

0 komentarze

Flickr Images