Howard Hughes i jego niezwykły żywot

kwietnia 24, 2014


Historia zna wiele ciekawych postaci: wielkich przywódców, szalonych wizjonerów, przypadkowych bohaterów. Z życiorysów, z którymi miałam szansę zapoznać się dokładniej, chyba żaden nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak życiorys Howarda Robarda Hughesa Jr.


Dziś Howard Hughes kojarzony jest głównie pod kątem tego jak skończył. Jego imię przywołuje na myśl zarośniętego, zaniedbanego staruszka, odseparowanego od świata w luksusowym apartamencie, gdzie otumaniony chorobą psychiczną oddawał mocz do butelek po mleku i hodował coraz to dłuższe paznokcie. Młody, przystojny bogacz, największy amant wczesnego Hollywood, miłośnik kina i awiacji, władca olbrzymiego biznesowego imperium to Howard, o którym pamięta się dużo rzadziej. A szkoda, bo właśnie uosobienie zarówno triumfu jak i porażki, dobra i zła jest w tej postaci najbardziej fascynujące!

Howard urodził się w 1905 roku w bogatej teksańskiej rodzinie. Jego ojciec dorobił się sporej fortuny na opatentowanym przez siebie wiertle, które zrewolucjonizowało wydobycie ropy. Matka, często pozostawiana sama sobie przez hulającego w podróżach służbowych męża, przelewała całą swoją miłość na syna. To ona wpoiła mu lęk przed zarazkami, który towarzyszył mu do końca życia i to jej nadopiekuńczość miała duży wpływ na to, że później żadna kobieta nie była w stanie spełnić jego oczekiwań.

Już od małego ciągnęło go do nauki. Sam budował sobie takie przedmioty jak radio czy rower. W wieku 14 lat odbył pierwszą lekcję latania samolotem. Gdy osiągnął odpowiedni wiek wziął udział w kursach matematycznych i aeronautycznych na prestiżowej uczelni Caltech.

Po śmierci rodziców przejął kontrolę nad biznesem ojca. Wiertła to nie było coś co by go interesowało, ale mimo to pracował nad unowocześnieniem wynalazku ojca, a pod jego rządami firma rozrosła się do niespotykanych dotąd rozmiarów. Dbał o to by nikt nie miał praw do jego patentu, bezwzględnie zwalczając jakiekolwiek zarodki konkurencji. Jedynym sposobem na wydobycie ropy przy użyciu wiertła Hughesa było jego wypożyczanie. Na zarzuty o zmonopolizowanie rynku, odpowiadał, że żadnego monopolu nie ma, a kto nie chce korzystać z ich produktu, zawsze ma łopatę i kilof.

Jednak firma i majątek po ojcu były dla niego głównie zapleczem, dzięki któremu mógł realizować swoje własne pasje. Pierwszą z nich, za którą zabrał się zaraz po opuszczeniu Teksasu, było kino. Trzy z filmów, w których maczał swoje palce Howard zapisały się w historii X muzy. Każdy z nich w jakiś sposób wykraczał poza przyjęte w swoim czasie normy. „Aniołowie piekieł”, ukochane dziecko Hughesa, to jeden z pierwszych dźwiękowych blockbusterów. Film opowiada o losach dwójki pilotów w czasie I Wojny Światowej. Zdjęcia trwały ponad trzy lata, a to ze względu na innowacyjne i niezwykle trudne do nakręcenia w tamtym okresie (kocówka lat 20tych!!) sceny walk powietrznych, a to przez rewolucję dźwiękową w kinie, w wyniku której do praktycznie gotowego niemego obrazu twórca postanowił dodać dialogi, by uniknąć sytuacji w której film byłby przestarzały już w momencie premiery. To wszystko wpłynęło na budżet, który ostatecznie wyniósł, horrendalne wówczas, 4 miliony dolarów. Z kolei „Człowiek z blizną” zasłynął niespotykaną w ówczesnym kinie brutalnością i stał się pierwowzorem znanego wszystkim filmu De Palmy z Alem Pacino w roli głównej. Po zmianie sposobu ukazywania przemocy, przyszła kolej na małą rewolucję seksualną. „Wyjęty spod prawa” z 1943 r cieszył się olbrzymią popularnością głównie dzięki zdecydowanie eksponowanym w materiałach promocyjnych (i samym filmie, oczywiście) piersiom głównej aktorki. Howard był tak zaangażowany w ten projekt, że wykorzystał swoje inżynierskie zdolności do skonstruowania specjalnego modelu stanika, by jeszcze lepiej podkreślić kształty Jane Russell. Zaś w historii Sindbada w roli 40stu rozbójników obsadził piękne panie, które następnie, ubrane w skąpe stroje bikini, wysłał w tournée po kraju, aby wypromowały film.


Druga z pasji Hughesa, kobiety, była w dużej mierze powiązana z pierwszą. Lista aktorek z którymi się spotykał jest niezwykle długa i imponująca. Warto wymienić wśród nich Katherine Hepburn, Avę Gardner, Bette Davies, Ginger Rogers czy Ritę Hayworth. Plotka głosi, że odrzucił Marilyn Monroe, bo nie podobały mu się jej stopy. Inna historia opowiada o tym jak dzięki skomplikowanej intrydze spędzał sylwestra jednocześnie z trzema kobietami, tak aby żadna z nich nie dowiedziała się o pozostałych. Związek z Howardem nie był łatwy, przez niezwykłą zaborczość kazał śledzić swoje partnerki i kontrolował wszelkie obszary ich życia. Z czasem wyszukiwał sobie coraz to młodsze dziewczęta, z którymi podpisywał kontrakty tylko po to by je zdobyć i wychować na swoją modłę. Odseparowywał je od świata w pokojach hotelowych, gdzie całe dnie spędzały ćwicząc się w sztuce aktorskiej i czekając na jego wezwanie. Miał cały harem takich kobiet rozsianych po Los Angeles i niczego nieświadomych. Wiele z nich nigdy nie zagrało w filmie. Te, które wyłamywały się spod jego wpływu okrutnie karał, bez mrugnięcia okiem rujnując ich szanse na karierę.

Czas na największą z pasji Hughesa. Jak sam powiedział „Chcę, żeby pamiętano o mnie z jednego powodu, z tego, co zrobiłem dla lotnictwa”. A zrobił bardzo dużo. Miał swój udział w powstaniu wielu modeli samolotów. Najsłynniejszym z nich jest bez wątpienia Hercules, nad którym prace rozpoczęły się w trakcie II WŚ a zakończyły dopiero w 1947 roku. Do dziś jest to największa w historii łódź latająca o rozpiętości skrzydeł rzędu 98 metrów. Samolot miał wielu krytyków, szydzących z jego drewnianej konstrukcji i faktu, że nie zdarzył powstać przed zakończeniem wojny i twierdzących, że nigdy nie poleci. Jednak udało się. I choć Hercules pokonał jedynie 1,6 km na wysokości 20 m, jego dziewiczy i zarazem jedyny lot był wielkim triumfem jego twórcy. Howard był nie tylko wielkim konstruktorem, ale i pilotem. Pobił rekord prędkości lecąc 656 km/h oraz rekord prędkości przelotu nad Stanami Zjednoczonymi (ok. 7,5 h). Podczas lotu dookoła świata, pomimo zakazu Hitlera, przeleciał nad terytorium Niemiec (obawiając się, że inaczej nie uda mu się uzyskać pożądanego wyniku), eskortowany przez cały czas przez myśliwce Luftwaffe. Opłaciło się, z wynikiem 91 h został człowiekiem, który najszybciej okrążył ziemski glob. Był również właścicielem linii lotniczej TWA, która za jego czasów rozkwitła i rozpoczęła program lotów poza USA. Niestety lotnictwo nie wiązało się dla niego tylko z sukcesami. Hughes miał dwa bardzo ciężkie, niemal śmiertelne wypadki. Zwłaszcza katastrofa w Beverly Hills odbiła się mocno na jego zdrowiu, pozostawiając po sobie poważne urazy głowy i rozległe poparzenia na ciele.

Zmarł w 1976 roku po wielu latach zmagań z germofobią i zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, które niezwykle utrudniały mu życie i pogłębiały się wraz z wiekiem i w wyniku wypadków. To ze względu na te zaburzenia notorycznie mył ręce, wprowadzał skomplikowane procedury podawania mu jedzenia, potrafił zamykać się sam w pokoju całymi tygodniami oglądając filmy czy powtarzać po kilkadziesiąt razy tą samą frazę. Był też w dużym stopniu głuchy. Wszystko to doprowadziło do tego, że Howard był odludkiem, z wiekiem miał coraz większe problemy w kontaktach z ludźmi i coraz bardziej ich unikał. Ostatecznie otoczył się ścisłym kręgiem mormońskich współpracowników, którzy wykorzystywali jego schorowanie i nieufność wobec otoczenia. Podawali mu o wiele za duże dawki lekarstw, uzależniając go od nich i w ten sposób całkowicie skazując na swoją łaskę, dzięki czemu mogli spokojnie zarządzać jego majątkiem. Ostatnie lata życia otumaniony spędził samotnie w apartamencie w Las Vegas. Najbogatszy człowiek Ameryki zmarł, o ironio, w wyniku skrajnego wyczerpania i niedożywienia, mierząc 185 cm wzrostu, w chwili śmierci ważył 41 kg i był tak zarośnięty i zaniedbany, że FBI sięgnęło po odciski palców by zweryfikować czy to na pewno on.

Howard Hughes jest postacią niejednoznaczną, zarazem wzniosłą i tragiczną, godną naśladowania w pewnych kwestiach i potępienia w innych. Ale jak to kiedyś powiedział Oscar Wilde: „Absurdem jest dzielić ludzi na dobrych i złych. Ludzie są albo czarujący albo nudni”. A co jak co, ale nudny Howard z pewnością nie był.
Autorka artykułu: Anita z Nieżyciowi.pl

You Might Also Like

0 komentarze

Flickr Images