Okiem Agaty: filmowe fascynacje - Od początku (Return To Zero, 2014).
listopada 28, 2015
Jak co sobotę zamieszczam recenzję autorstwa Agaty. W tym tygodniu "Od początku" - wyróżniająca się, długometrażowa produkcja telewizyjna o radości oczekiwania na dziecko, bolesnej stracie, żałobie i potrzebie dojścia do równowagi. Słowem, doskonała pozycja na listopadową noc pełną melancholii.
Od początku (Return To Zero, 2014) Co zrobić, gdy wszystko, na co czekaliśmy, nie nastąpiło? Co począć, gdy wielkie szczęście na naszych oczach zmienia się w żałobę. Czym ukoić żal, gdy nowe życie, które miało przyjść na świat, rodzi się martwe? Przed takimi dylematami zostają postawieni bohaterowie filmu “Od początku”, opowiadającego historię opartą na faktach.
Oto mamy kochających się małżonków, Maggie i Aarona Royalów, którzy po raz pierwszy mieli zostać rodzicami, i których okrutny los tej możliwości pozbawił. Mieli wszystko: dobrą pracę, wspaniały dom, wspierających bliskich, siebie nawzajem. Do pełni szczęścia brakowało tylko dziecka. Jesteśmy świadkami ich radosnego oczekiwania. Następnie zaś stajemy się świadkami ich dramatu, gdy zmuszeni są zmierzyć się z przeżywaniem żałoby po martwo urodzonym synku. Innych aspektów fabuły chyba nie warto zdradzać, aby nie odbierać widzom satysfakcji z ewentualnego obejrzenia filmu.
Powiem tylko tyle: na ekranie widzimy zmagania głównych bohaterów i powoli otwierają się nam oczy na to, czym jest dla rodziców strata dziecka, martwy poród, poronienie, miłość, zdrada, rozstanie... W tym kameralnym filmie wiele się dzieje, a jakby nie wydarzyło się nic. Tytuł mówi wszakże wszystko - “Od początku”, “Return To Zero” - oznacza powrót do punktu wyjścia. Tylko, czy czas uleczy rany? Czy rozpoczęcie wszystkiego od nowa stanie się możliwe? Czy można przejść przez pierwszą, nieudaną próbę rodzicielstwa i zacząć wszystko od nowa, tak jakby nic się nie stało?
Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia. Taka właśnie przyświecała mi myśl, gdy oglądałam ”Od początku” po raz pierwszy. Na moich oczach głównym bohaterom zawalił się świat, a jednak oczekiwałam, że wyciągną z tej lekcji życia coś, co ich wzmocni, wzbogaci, obróci się w coś pozytywnego. Chciałam także, aby swą nowo odkrytą siłą podzielili się ze mną ze szklanego ekranu. I nie pomyliłam się. Choćby po to warto sięgnąć po ów film. Ja nie tylko go obejrzałam i nie żałowałam poświęconego na to czasu, ale nawet wróciłam do niego, aby obejrzeć w towarzystwie najbliższej mi osoby. Dla mnie bowiem jest to film o relacjach międzyludzkich, o stracie i o miłości. Przedstawiono w nim historię wielopłaszczyznowo, skupiając się nie tylko na ukazaniu żałoby głównych bohaterów. Film ten bowiem w równym stopniu opowiada o ich stosunkach z własnymi rodzicami, przyjaciółmi, współpracownikami, lekarzami...
Tak jak wspominałam, “Od początku” to obraz kameralny. Nie ma w nim przytłaczających plenerów, kostiumowego rozmachu i drogich efektów specjalnych. Akcja rozwija się z wolna. To obraz oparty na oszczędnej grze aktorskiej oraz nastroju, budowanym poprzez zdjęcia i montaż. Myli się jednak ten, kto powie, że to zwyczajna produkcja telewizyjna jakich wiele, nieumywająca się do produkcji kinowych. W mojej ocenie wielkość “Od początku” polega właśnie na owej naturalnej potrzebie oglądania filmu w zaciszu domowego ogniska. W kameralnym wnętrzu własnych czterech ścian jego przesłanie wybrzmiewa tym mocniej. Nie jest więc dla mnie zaskoczeniem, że zasłużył na Satelitę jako najlepszy film telewizyjny z 2014 r.
Na zakończenie kilka słów o grze aktorskiej. Nie dziwi nominacja do nagrody Emmy i Critics' Choice Television dla Minie Driver jako aktorki pierwszoplanowej. To rola idealnie skrojona dla tej aktorki. Od lat nie widziałam jej w równie wymagającym repertuarze. Co ciekawe, partnerujący jej Paul Adelstein również zasługuje na pochwałę, choć nie jest to aktor, który jakoś wybitnie rzuca się w oczy. Autentyczni w swoich rolach byli także odtwarzający rodziców głównych bohaterów Alfred Molina (Robert Royal, ojciec Aarona) i Kathy Baker (Kathleen Callaghan, matka Maggie). Jednakże dla mnie największym zaskoczeniem była Connie Nielsen w roli Dr Holden. Każde jej pojawienie się na ekranie przynosi promyk nadziei I powiew świeżego powietrza. I choćby dla owej nadziei warto sięgnąć po “Od początku”. Polecam.
„Ludzie, którzy czytają coś ukrywają. Ukrywają, kim naprawdę są. Ludzie, którzy coś ukrywają, nie zawsze lubią to, kim są."
Tamte dni, tamte noce (2017
1 komentarze
Chyba nie miałabym na tyle nerwów, by obejrzeć tą ekranizację.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/