Pierwszy człowiek (2018-) - O Księżycu bez patosu

listopada 06, 2018

Po filmach o lotach w kosmos i lądowaniu na Księżycu kręconych z dużym rozmachem, czas na kino, które na temat spojrzy bardziej powściągliwie. Ta sztuka udała się twórcom „Pierwszego człowieka”. Sprawdźcie jak film ocenia nasza recenzentka – Marta Szczepańska.

Kiedy za film zabiera się Damien Chazelle, nie dziwi wybór Ryana Goslinga na odtwórcę głównej postaci. W końcu panowie współpracowali już ze sobą na planie "La La Landu". Chazelle ma też na koncie "Whiplash"no utalentowanym perkusiście, więc nie zaskakuje, że i tym razem przedstawił historię ambitnego człowieka. A że sam jest ambitnym reżyserem, to wiadomo było, że do tak ogranego przecież tematu jak pozaziemskie podróże, podejdzie w wyjątkowy sposób.

I zrobił: kameralny film o kosmosie. Choć na pierwszy rzut oka brzmi to jak oksymoron – w końcu o bezgranicznym uniwersum zwykle opowiada się z przynależnym mu patosem, to młodemu amerykańskiemu reżyserowi udała się zupełnie odwrotna sztuka. Może dlatego, że to film bardzo wyważony. I to na wielu płaszczyznach.

Po pierwsze: mamy odpowiednią dawkę życia rodzinnego naszego bohatera czyli Neila Armstronga, zrównoważoną scenami jego pracy (zarówno przygotowania jak i samego lotu na Srebrny Glob). Po drugie: mamy odpowiednią dawkę muzyki – niezbyt krzykliwej, przechodzącej wręcz w ciszę w kluczowych momentach – która wybrzmiewa lepiej niż najprecyzyjniej skomponowana symfonia. Po trzecie: wąskie kadry, które pomagają poczuć się jak astronauta w jego klaustrofobicznej kapsule. Po czwarte: odpowiedni aktor na właściwym miejscu.

Bo tytułowy „pierwszy człowiek” - na księżycu - dodajmy, powinien być wyważony, ale i odważny. Bo tylko inżynier wyposażony w takie cechy podołałby misji lądowania na Księżycu. Kto widział choćby kreację Goslinga w filmie „Drive”, gdzie gra bezimiennego kierowcę, ten wie, że ten aktor świetnie się nadaje do takich ról. Ma wygląd chłopaka z sąsiedztwa, a tu niepotrzebny jest amant. Ze swoją powściągliwością w pokazywaniu emocji i uczuć, ale i „ułańską” fantazją, chciałoby się rzec, pasuje zatem jak ulał.

Daję filmowi 8,5 gwiazdki. Może odrobinkę na wyrost, ale jestem usprawiedliwiona, choćby dlatego, że reżyser jest bardzo obiecujący. Młody, jeszcze z nie tak wielkim dorobkiem, ale póki co bez żadnej wpadki, żednego fałszywego filmu. A jeśli jego „Pierwszy człowiek” nie dostanie nominacji (a nie boję się napisać: nawet kilku) do Oskara, to będzie to duże zaskoczenie. Trzymam zatem kciuki!

autorka: Marta Szczepańska

You Might Also Like

0 komentarze

Flickr Images